Siedzę sobie ostatnio w pubie ze znajomymi i jak to zwykle
wygląda – przy piwku śmiejemy się, gadamy o pierdołach, aż tu nagle - padło na
temat trudny, który wzbudził w nas sporo emocji! Szczególnie we mnie!
Pewnie po tytule posta już powoli domyślacie się, o co
chodzi. Tak, właśnie o związki, a dokładniej o to, czy kobieta
może/powinna/musi zawalczyć o faceta i robić pierwszy krok. Już Wam kiedyś o "wymaganiach" wobec faceta pisałam, więc możecie już mieć jakiś obraz mego zdania na ten temat.
Więc, gdy tylko temat się pojawił, ja oczywiście
wykrzyczałam swoje: kobieta nie może
biegać za facetem, przecież to tak nie działa! W moim przypadku bynajmniej.
Oczywiście przyznaję się bez bicia, z pięć lat temu robiłam jeszcze głupie
rzeczy, może pozwalałam sobie na zachowania, które dziś by mi nawet przez myśl
nie przeszły! Ale nie oszukujmy się – byłam smarkaczem bawiącym się w kotka i
myszkę! Ktoś może mi powiedzieć, co ja wiem ze swoją jeszcze do marca
dwudziestką. Ale będę bronić swego zdania, tak jak broniłam go w sobotę, gdy
jedyny mężczyzna w naszym sześcioosobowym gronie stwierdził, że nie żyjemy w średniowieczu!
Racja, nie siedzimy zamknięte w wieży z warkoczem spuszczonym
z okna, by nasz wybawca, książę na białym rumaku, albo Shrek mieli się po czym
wspiąć i nas uwolnić, oczywiście wcześniej namiętnie całując. Nie mamy
gorsetów, majtek cnoty i tych wszystkich walk rycerzy o nasze serca. Ale czy to
znaczy, że mamy schować swą kobiecą godność do kieszeni i biegać za tym „księciem”,
który okazuje się być maniakiem gier komputerowych, nie potrafiącym użyć noża i
widelca, a już na pewno nie świadomym tego, że kobietę należy przepuścić w
drzwiach i oddać jej marynarkę, gdy marznie! Oczywiście – pozwoliłam tu sobie
na drobne wyolbrzymienie, ale chodzi mi o to, że zmiana epok nie wiąże się ze zmianą płci!
Nie mogę patrzeć, gdy kobieta zdeptuje swoją godność, biegając
za facetem. Nie każę nam się znów zamknąć w wieży. Ale wychodząc
z niej, nie zapominajmy o tym, że facet jest facetem! Jeśli mu zależy to
podobno jest w stanie polecieć na księżyc i z powrotem, przepłynąć wszystkie
oceany, wykąpać się z żarłaczem białym i przybiec do niej, nawet jeśli schowa
się w stadzie tygrysów! Więc jeśli ma Twój numer telefonu, w znajomych na
facebook’u albo mieszka dwie minuty od Ciebie, to naprawdę nie ma wymówki. Bo
jeśli chcą, to podobno potrafią!
Tak uważam ja. Ja – kobieta! Ja – sama! Ja – chcąca być z
kimś, ale nie za wszelką cenę. Nie chcę, by mojej dzieci na pytanie, jak
mamusia z tatusiem się poznali, usłyszały historię o tym, jak ja głupia
biegałam za nim, pisałam tysiące wiadomości, przynosiłam ciasteczka, podczas
gdy tatuś grał na komputerze, aż w końcu na jednej imprezie się upił, no i tak
już się stało, że mamy Ciebie syneczku. To ma być nasza bajka długo i
szczęśliwie?
Wiem, że w dzieciństwie nasłuchałyśmy się o Królewnie
Śnieżce, Kopciuszku, Śpiącej Królewnie i tych wszystkich innych pięknych, o
które ich ukochany zawalczył. I ja nie żałuję, że znałam te historie na pamięć
i że nadal w nie wierzę. Nie chodzi o zamek, białego rumaka, mnie
najpiękniejszą na świecie czy karoce z dyni. Tylko o prawdziwego faceta!
Podobno mamy to coś, co sprawia, że faceci wariują. Podobno potrafimy
jednym uśmiechem dać mu do zrozumienia, że jesteśmy zainteresowane. Więc zróbmy
to, uśmiechnijmy się, bądźmy sobą i dajmy jemu być mężczyzną. I jeśli już złamiemy
jakąś swoją zasadę, napiszemy pierwsze – okej, każdej się może zdarzyć, może
jest mniej domyślny! Są i tacy. Ale niech to się zdarzy, a nie zdarza wciąż. Bo
tak naprawdę skończy się na tym, że nie dość, że go nie zdobędziemy, to
utracimy siebie. A chyba nie ma nic gorszego!
A na koniec chciałabym wszystkim kobietkom polecić książkę:
Nie zależy mu na
Tobie. Greg Behrendt i Liz Tuccillo (twórcy Seksu w wielkim mieście).
Mi też całkiem niedawno ktoś o niej powiedział i
przeczytałam i czuję się mądrzejsza, a już na pewno świadoma tego, że wszystko
o czym pisałam wyżej ma sens! I uwierzcie, nie przebieram w facetach, jestem
zakompleksiona i zdarza się, że
Dopiero późną nocą
przy szczelnie
zamkniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości.
Ale chyba nadal wolę być sama, niż stracić kiełkującą wiarę
w siebie i coś na kształt godności, co zdobyłam i jestem z tego dumna!
A Wy co myślicie na ten temat? Zgadzacie się, czy macie całkiem inne zdanie na ten temat?
Miłego wieczoru i pamiętajmy (bo do siebie też to pisałam) jesteśmy kobietami i zasługujemy, by ktoś o nas zawalczył!
Ja tak się uparłam, że to on będzie za mną biegał, że schodziliśmy się rok :) Gdybym nie była taka uparta, pewnie by to zajęło z dwa miesiące :)
OdpowiedzUsuńFaceci i kobiety są bardzo różni. Być może komuś rzeczywiście wyszło w takiej sytuacji, gdy to kobieta uganiała się za facetem.
OdpowiedzUsuńJednak zasadniczo to nie działa. Takie coś świadczy o desperacji (zresztą tak z jednej jak i drugiej strony).
Tak już skonstruowała nas natura(propagatorzy gender tego nie zmienią), że to facet winien wykonać ten pierwszy krok. Kobieta może mu to oczywiście w subtelny sposób ułatwić, ale jeżeli sama "wyłoży się na tacy", to facet nie przyłoży do niej odpowiedniej wartości.
Pozdrawiam :-)
Jak dobrze wiedzieć, że się ze mną zgadzasz :)
Usuńdokładnie o to mi chodziło, "wykładanie się na tacy", jak to ładnie nazwałeś, to najgorsza z możliwych opcji:/
A ja jestem za tym, by wszystko toczyło się naturalnie - czasem kobieta musi coś zainicjować, czasem mężczyzna. Czekanie na ruch faceta i jego walkę o nasze serce może nie wypalić z kilku prostych powodów (nieśmiałość na przykład). Spinanie się kto o kogo ma walczyć raczej nie zapowiada dobrego związku.
UsuńJa tam stawiam na partnerstwo od początku samego początku ;-)
Chyba nie muszę wypowiadać się TUTAJ na ten temat, bo przecież doskonale wiesz co o tym wszystkim myślę. No i tak przy okazji to w tych wszystkich Kopciuszkach to rycerze zapierdzielali za swoimi księżniczkami i tego się trzymajmy :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia. Z jednej strony pewnie, że nie można biegać za facetem, bo to takie poniżające. A z drugiej strony, mężczyźni też bywają nieśmiali i czasami po prostu nie wiedzą, że dziewczyna wymaga od nich inicjatywy - w takim wypadku nie sądzę, żeby zrobienie pierwszego kroku było czymś niewłaściwym. Takie myslenie wydaje mi się odrobinę niesprawiedliwe wobec mężczyzn, którzy też są tylko ludźmi, jak my :)
OdpowiedzUsuńMasz troszkę racji,ale mi przede wszystkim chodzi o naszą godność... jasne, że możemy mu dać do zrozumienia, nawet wykonać ten pierwszy krok, ale potem nie róbmy od razu drugiego, trzeciego i dziesiątego. Chyba przede wszystkim o to mi chodziło, byśmy się nie uganiały za nimi i pozwoliły im być facetami, bo podobno gdy im zależy, to są w stanie naprawdę wiele zdziałać :)
Usuńale masz rację - są ludźmi, jak my i czasem trzeba do nich przemówić drukowanymi literami :)
Prawda jest taka, że jak facetowi zależy, to chodźby skały srały, a mury pękały to znajdzie czas i sposób, żeby to udowodnić kobiecie. I tego trzeba się trzymać :)
OdpowiedzUsuńidealnie ujęłaś to co chciałam napisać. jak facet stwierdzi, że "to ta, za którą chcę się uganiać" to zepnie swoje cztery litery i zrobi wszystko, by się znów nią spotkać.
UsuńJa jestem zdecydowanie za średniowiecznym modelem rycerz + księżniczka! W sumie od wielu setek lat funkcjonował w większym lub mniejszym stopniu... Mój "rycerz" uganiał się za mną/walczył ponad 5 lat. Mimo że milion razy mówiłam mu, że nic z tego nie będzie, że nie pasujemy do siebie oraz że to nie zadziała. Mimo że widział wszystkich facetów, z którymi się spotykałam przed jego nosem. Mimo że mówiłam, że jestem z nimi szczęśliwa. Mimo że życie nas pchało w różne miejsca, to wciąż przewijaliśmy się obok siebie, bo byliśmy przyjaciółmi i bez względu na to ile byśmy się nie widzieli, to jak już się spotkaliśmy - było jakbyśmy się widzieli wczoraj... Dopiero niedawno się zgodziłam. I to była najlepsza decyzja w moim życiu. Mogłam to zrobić wcześniej, ale jak oboje stwierdziliśmy - mogłoby się potoczyć różnie, bo mieliśmy pstro w głowie. W zasadzie, to zawsze faceci starali się o mnie... W głębi serca jestem zmanierowaną i wybredną księżniczką i trafiają do mnie sposoby na księżniczki ;) Ale jeśli jakieś kobiety są bardziej wyzwolone i wolą inaczej - ich sprawa... :) Ja tam cierpię na chroniczną księżniczkowatość.
OdpowiedzUsuńCudownie, że jesteś księżniczką... Pod tym względem oczywiście ;)
UsuńJa niestety nie mam tego luksusu, że faceci się za mną uganiają, ale mimo to nadal jestem nieugięta!
I cieszę się, że Twój mężczyzna biegał za Tobą tak długo... Tylko, że takich facetów już nie ma za wielu... chyba!